Skoro tak to jest w mojej duszy i coraz bardziej dochodzi do głosu. Czy ja robię się monotonna? A trudno. Wczoraj spotkałam się ze znajomymi, pośmialiśmy się razem i nam wszystkim poprawił się humor. Pewna osoba zapytała mnie ostatnio, czy żałuję czegoś co się stało. Nie, nauczyłam się nie żałować tego co się stało, ale tylko tego, czego nie przeżyłam.
Wczoraj zaczęłam rozważać czy, ja się boję ryzyka. Chodziło o bzdurną właściwie sprawę, bo o fryzurę. Boję się trochę zmian. Ktoś rzucił hasłem, kto nie ryzykuje, ten nie żyje. Czy ja nie żyję? Chyba muszę zacząć i dodać do swojego życia odrobinę szaleństwa. I więcej szczerego uśmiechu.
Uczę się cieszyć życiem, chyba z lepszym efektem niż fizyki...
młodość jest tak przelotna
niepowtarzalna,
nigdy nie powraca.
Więc po co myśleć o tym co było, bądż będzie. Trzeba życ każdym dniem i wykorzystać je na tyle ile może. Łapać i czerpać z niego jak najwiecej, póki jest za darmno, póki jest na wyciągniecie ręki.
Ryzyko - to jest zycie.
Dobra, ambitniejszego komentarza nie spłodze, wiec uciekam :*
aaaaaaa, notka bez narzekania
aaaaaaaa, Zuzek sie ożywia
aaaa, w końcu :*
Dodaj komentarz