Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
27 |
28 |
29 |
30 |
01
|
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
Archiwum 01 lipca 2005
Robię się strasznie monotematyczna, ale co ja na to poradzę... Nie potrafię tak po prostu wyrzucić go z siebie. Ja tu cierpię, a on nawet o tym nie wie, nie zdaje sobie sprawy, jak wielką przykrość mi sprawia. Ból sprawia mi każda myśl o nim. Boli, jak ukłócie noże prosto w serce. Ja już nie wiem, co zrobić. Nie umiem zapomnieć tych przyjemnych chwil, w czasie których wszystko było piękne i proste. I przez które teraz tak się męczę. Chyba muszę zrobić coś ze swoim życiem. Koledze, który jest na obozie każę cieszyć się życiem, a sama rozpaczam. W normalnych okolicznościach nazwałabym to hipokryzją. Kolega sam mi ją zarzuca. Ale to nie jest hipokryzja. Bo jak cieszyć się życiem, kiedy dusza boli, a serce krwawi i prosi o miłość...