Komentarze: 5
Dzisiaj wyjadę. Zawsze kiedy wyjeżdżam mam wrażenie, że już nie wrócę. Że zostanę tam na zawsze lub coś mi się stanie po drodze. Wiem, wiem, bez sensu. Ale zawsze żegnam się z ludźmi tak, jakbyśmy się widzieli ostatni raz.
Ostatnio patrząc w gwieździste niebo marzyłam sobie. Księżyc wyglądał na większy niż zwykle, gwiazdy mocniej świeciły. Ktoś kiedyś powiedział, że kiedy słońce zachodzi budzą się potwory. Nie zgadzam się. One wtedy zasypiają. Świat robi się spokojny, by rano znów wrócić do ciągłego biegu. Marzenia... Każdy ma swoje, każdego są nieco inne, choć każdy chce być szczęśliwy. Moje marzenia są przeważnie nieosiągalne, bo gdyby były realne i do spełnienia, nie mogłabym ich chyba nazwać marzeniami. W końcu jak już bujać w obłokach to na całego. Od zawsze marzę o miłości. Jednak czym ona jest? W tym momencie mogę zdefiniować ją jako pożądanie ze szczyptą chemii. Choć to tylko tyle, a może aż tyle, kryje się w niej tyle magii, że każdy kocha ten stan, kiedy chodzi 30cm ponad chodnikami... Sentymentalne? Może trochę. Chyba księżyc i gwiazdy tak na mnie działają. Notka o wszystkim, a właściwie o niczym.
Chcę jeszcze tylko powiedzieć: do zobaczenia! choć żegnajcie, byłoby bardziej w moim stylu. Życzę Wam i sobie, odrobiny relaksu oraz wielu nierealnych i tych bardziej przyziemnych marzeń, może jeszcze opalenizny i kilku przyjemnych chwil, które zatrzymamy w pamięci na gorsze dni.