Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31
|
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
Najnowsze wpisy, strona 3
Ostatnio kiedy bardzo potrzebowałam coś napisać to blogi nie działały. Chciałam tu wrócić choć na chwile znów, kiedy było mi źle, kiedy nie małam z kim porozmawiać, kiedy znowu dostałam po dupie, choć słusznie, bo sobie zasłużyłam, było mi źle, bo zrozumiałam coś, zrozumiałam, że mam zbyt wygórowane amibcje, że chcę latać wyżej niż mogę, niż jestem w stanie, zawsze tak robię, a później w staram się wzbić boleśnie ląduję na betonie i boli, bardzo boli, nawet nie sam upadek tylko poczucie własnej słabości, żal za utraconymi, zamrnowanymi latami, wszystkie kłamstwa, w których sama się już często gubię. A właśnie, ja tego nigdy nie uznawałam za kłamstwo, może za nie mówienie całej prawdy, ale nie kłamstwo, to słowo było jakieś za wielkie. Gubię się, gubię się w sobie, gubię się w świecie. Nie wiem, gdzie mam się zatrzymać, nie wiem, co mam robić, nie wiem, kim jestem, nie wiem, kim będę ani kim byłam. Nie wiem, po prostu nie wiem. I to cholerne wiecznie towarzyszące uczucie samotności w tłumie, od którego nie mogę się opędzić. Brakuje mi tych prawdziwych ludzi, tych z którymi mogłam śmiać się i płakać, rozumieć się bez słów, z którymi mogłam rozmawiać o wszystkim i o niczym, którym mogłam wszystko powiedzieć, a oni rozumieli. Nie, to nie pochlebstwa dla Was. A ja nie marudzę. Ja nie chcę się żalić, nie chcę, nie chcę. Szukam siebie, szukam ludzi, którzy mnie zaakceptują, szukam tego ulotnego gościa, jakim jest szczęście, szukam miłośći, nie ukrywam tego, chciałabym się zakochać i być kochaną, choć przez chwilę być dla kogoś najważniejsza. Zmieniam tematy. Pogrążam się w chaosie, bo świat bezustannie dąży do chaosu.
Mam wahania nastroju - ten wiek. Co chwilkę to się zmienia, i przechodzi to od głupawy, przez złe samopoczucie do płaczu... Sama siebie nie rozumiem. Ale kto by się tym przejmował:) W wazoniku stoją śliczne tulipanki, a za oknem pomimo cholernego zimna świeci jasno słońce. Kolega mi powiedział właśnie dobrą wiadomość, a ja ogólnie żyję już weekendem, od którego dzieli mnie 6 godzin. Czy sama, czy nie sama jutro gdzieś wybiję. Dzień rozpoczęty pozytywnie:)
Przepraszam, znów obiecywałam, że bęzie już dobrze, że się poprawię, że będę się uśmiechać i znowu nic z tego nie wyszło. A jest tylko gorzej. Im wyżej się wzniosę, tym później mocniej uderzam się, gdy spadam w dół. Boli, kiedy spada się z cudownych marzeń na szary beton. Łzy same napływają do oczu, a poduszka bez narzekania wchłania je. Przykro, źle. Przepraszam, że kiedy uśmiecham się na twarzy nadal w duszy płaczę. Przepraszam, że nie umiem się zmienić.
Skoro tak to jest w mojej duszy i coraz bardziej dochodzi do głosu. Czy ja robię się monotonna? A trudno. Wczoraj spotkałam się ze znajomymi, pośmialiśmy się razem i nam wszystkim poprawił się humor. Pewna osoba zapytała mnie ostatnio, czy żałuję czegoś co się stało. Nie, nauczyłam się nie żałować tego co się stało, ale tylko tego, czego nie przeżyłam.
Wczoraj zaczęłam rozważać czy, ja się boję ryzyka. Chodziło o bzdurną właściwie sprawę, bo o fryzurę. Boję się trochę zmian. Ktoś rzucił hasłem, kto nie ryzykuje, ten nie żyje. Czy ja nie żyję? Chyba muszę zacząć i dodać do swojego życia odrobinę szaleństwa. I więcej szczerego uśmiechu.
Uczę się cieszyć życiem, chyba z lepszym efektem niż fizyki...
Bo brak, ciągle czegoś brak... Chyba tylko tyle mam do powiedzenia...